Strona:Bruno Winawer - Jeszcze o Einsteinie.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.
I.
Uwagi ogólne. Czytelnik i autor.

Wizerunek Mikołaja Kopernika, astronoma i profesora matematyki, zdobi teraz nawet nasze znaczki pocztowe, i prosta logika wskazuje, że nadszedł widocznie czas, kiedy postępy wiedzy ścisłej powinny nas żywiej interesować. Świetną okazją do przeszwarcowania kilku ciekawszych wiadomości z fizyki, geometrji, nauki o kosmosie jest głośna w świecie teorja względności. Przy odrobinie dobrej woli nazwisko Einsteina mogłoby się stać — mówiąc poetycznie — owym dźwiękiem czarownym, który umieli ongi wydobywać z fletni średniowieczni kuglarze „rattenfengery“ — mogłoby całe tłumy ludzi wyciągnąć z obłędnej krętaniny dnia, wycofać ze zgiełkliwych ulic miasta i poprowadzić ku krynicom nauki. Niestety! Broszurki einsteinowskie przeważnie się nie udają, zniechęcają czytelnika raczej, niż zachęcają do pracy nad optyką albo nad geometrją wyższą.
Jest to sprawa psychologicznie bardzo ciekawa. Kto się chce prędko nauczyć języka włoskiego, chwyta jeden z licznych „samouczków“, przegląda książczynę „Polak we Włoszech“ albo przerzuca „rozmówki polsko-włoskie“ i po kilku dniach świetnie potrafi wołać na tragarza facchino, a na kelnera cameriere. Kto przeczyta natomiast pięć broszurek einsteinowskich, twierdzi, że ma dziwny zamęt w głowie. Jeżeli nawet coś zrozumie, to nie ma poprostu odwagi przyznać się do tego, bo kpią sobie z niego znajomi po kawiarniach, feljetoniści po gazetach i „wywoływacze“ po kabaretach.
Istnieje bowiem jakieś nieporozumienie poważne między czytelnikiem broszurki „o Einsteinie“ a jej autorem. Autor mówi o prędkości światła, każe nam siadać do pociągu, na-