— Od kilku tygodni — mówił mi znajomy mój, dziennikarz i feljotonista — unikam własnego mieszkania... Doszedłem do wniosku, że w tym pokoiku, który sobie zwyczajem warszawskim „przy rodzinie“ wynająłem, straszy. Tak jest, straszy. Przychodzę, dajmy na to o czwartej po obiedzie do domu, siadam na biednej, cudzej, wynajętej kanapie i drzemię. Już o piątej czuję wyraźnie, że nie jestem sam. że ktoś siedzi przy mnie... Otwieram oczy — Tajtelbaum! Czasem jest dwóch „ktosjów“ naraz, przyczem jeden nazywa się Kegelsznit i jest poetą z miasta Łodzi, a drugi Zbigniew Coulicha, chce też wydawać pismo, ale dla odmiany, w Raciążu. Ma to być miesięcznik, poświęcony całkowicie kobiecie wykwintnej, estetyce życia i kultowi ciała. Kiedy pan Tajtelbaum i pan Coulicha, wyłudziwszy ode mnie obietnicę, że im napiszę skrzący się dowcipem artykuł p. t. „Kobieta w samochodzie“ wstaną wreszcie i pójdą — zjawia się natychmiast niejaki Ryps. Ow Ryps po głębszym namyśle postanowił się zająć brzydką połową rodzaju ludzkiego. Zakłada więc na Pradze dwutygodnik
Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/116
Ta strona została przepisana.
LAWINA