Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Dla świata — bez różnicy płci, wyznania, narodowości, klasy.
Taka Liljana Gish. Mieszka to gdzieś w dalekiem Hollywood, je sobie teraz spokojnie pieczeń cielęcą z nerką, a jednocześnie, w tej samej chwili — wyciska ludziom łzy z oczu w Łodzi, Chicago, Lublinie, Nagasaki, Zgierzu, Sydneju i Pabjanicach.
To jest prawdziwy triumf sztuki!
ONA. Tak, tylko, że ja nie wierzę, żeby można było wzruszyć kogo do łez — na filmie, z płótna.
ON. Można! Ja sam widziałem, jak na „Miłości z poza grobu czyli kwiatku z bagna“ ludzie płakali, jak te bobry. Sąsiadce mojej musiałem pożyczyć chustki do nosa, której mi nawet nie oddała, tak była wzruszona!
ONA. Ależ — przez litość — czy można się wzruszać, patrząc na aktorów, którzy ruszają paszczami, jak rekiny, i nic nie mówią! Wyobraźmy sobie, że pan ma grać Hamleta w kinematografie! Mówi pan słynny monolog — no i co z tego pozostaje?
ON. Hamleta i monologu nie zagram. Literatury, żadnej nie wygram. Ale bo co to Hamlet, proszę pani? Stara kobyła białym wierszem. Aktor współczesny ma inne zadania. Poważniejsze! Szczytniejsze! Niech pani sobie wyobrazi taką historję. O! (Zrywa się. Rozrzuca stołki. Gra, jakby duch Psylandra w niego wstąpił. Z ogniem, z werwą, z przejęciem).
Fabryka giętych mebli. Ja jestem właścicielem. Cylinderek, laseczka. Bogaty, ale smutny. Pani zgłasza się do kancelarji po posadę. Wynędzniała, ob-