On. Berdyczowie? (gest szeroki). Odejdźcie, panowie!
Ona. Wodzu! Ja wracam z kresów! Tam już wróg naciera! A książę pan w stolicy się zgrywa w pokera. Ha!
On. Przegrałem sumę, co zera trzy w sobie zawiera!
Ona. Tam pożoga, głód, wojna. Ty spoczywasz gnuśnie. Zamiast czynić i działać!? Toć publiczność uśnie?!
On. Stój pani! Klnę się na tę szpadę, że dziś staluję sleeping i na kresy jadę!
Ona (klęka). Jakiś ty piękny, wzniosły! Nim ruszysz, weź broszkę... W niej amulet — tu płaczę...
On. Zawołać dorożkę! Pani szlocha, ja wyjeżdżam. Oklaski. Zmiana dekoracji. Drugi akt! „W obozie“.
Ona. W jakim obozie?
On. W moim obozie na kresach. Nie pamięta pani z czasów szkolnych? Słynna bitwa pod Skolimowem! Ogniska! Żołnierze — w kostjumach podług Gembarzewskiego. Dużo generałów. Chodzę i myślę. Monolog:
Mości panowie! Dziś zatem, jak jest we zwyczaju,
Mamy odnieść zwycięstwo lub zginąć dla kraju.
Nim słońce krwawo zajdzie — już będzie po fakcie.
Zwyciężymy! Bo któżby miał grać w trzecim akcie!?