Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/151

Ta strona została przepisana.

To Pietrzak, mówiąc krótko, nicował mój żakiet na trzecią stronę. To Pietrzak przerobił mi kloszowy smoking na marynarkę dwurzędową, aby ją następnie — kiedy konieczności dziejowe zmusiły mnie do pewnego wystąpiena bardziej oficjalnego — przerobić znów na smoking kloszowy.
I to Pietrzak również w pamiętnym roku 1917 — kiedym, jako asystent politechniki i urzędnik państwowy, (pensja miesięczna 166 marek, 66 i dwie trzecie feniga), otrzymał nareszcie długo oczekiwaną „kartę odzieżową“, a na zasadzie tej karty trzy metry kleistego, włochatego, grubego, rudego wojłoku czy rogoży — stworzył z tej bawełny strzelniczej pamiętny w dziejach naszego high-lifu angielski garnitur marynarkowy, który też obnosiłem z dumą po wszystkich premjerach i rautach (Création Pietrzak, 1918).
Polubiliśmy się z panem Pietrzakiem w okresie fatalnego głodu i wojny, krzepiliśmy się nieraz na duchu wzajemnie. Zanosiłem mu co miesiąc owe sześćdziesiąt sześć i dwie trzecie feniga, on zaś, gryzł gliniasty chleb kartoflany, łykał tak zwany pęczak, szył, cerował, nicował, łatał i wytrwałą pracą nadawał mojej postaci pewne minimum dystynkcji i wygląd człowieka solidnego, niezbędny w moich czynnościach zawodowych. Pracował przy świeczce, kiedy nie było elektryczności i usiłował wyżywić siebie, żonę, czeladnika, czworo dzieci z tych łatań, z tych dziur, które na szczęście powstają w całem.
— Musimy wytrwać, panie Pietrzak, — mówiłem