Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/160

Ta strona została przepisana.

demoralizuje! Astronom! U nas? W samym środku miasta?! Przecież tędy dzieci do szkół chodzą? To przykład jest? Zachęta do pracy? Dowie się jeden z drugim pędrak, że można, nic nie robiąc, całe życie na słupie siedzieć i zgorszenie gotowe! Namnoży ich się tu tysiące. Za kilka lat na każdym rogu ulicy ktoś na piedestale przykucnie, wszechświat w łapę chwyci i będzie czekał, aż go państwo wyżywi. Czy to nas stać na to? Nie pójdę! Z miejsca się nie ruszam, dopoki tego pana stąd nie usuną! Szszpkowski jestem, Szszgla. Ja żądam, żeby on zginął w kryminale...

ZASŁONA.