Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/170

Ta strona została przepisana.

ale nie owłosienie! Wiemy zresztą z najlepszego źródła, że człowiek ten żyje nad stan! Wczoraj wieczorem, o godzinie 23 minut 45, zamówił w Astorji dwa razy — „Melbę“!!
Halszka. Me—me—mel—?
Szef. Tak! Melbę! Pani znów jest zdumiona! co? Chociaż osobą, która z nim ową melbę z truskawkami jadła, była pani i nie kto inny?!
Halszka. Panie ministrze! Są tajniki życia prywatnego, w które ręka obca wkraczać — ani tem bardziej wglądać! nie powinna absolutnie, kategorycznie i ewentualnie! Są tajniki i są chwile w życiu człowieka... choćby to była nawet kobieta...
Szef. Zaraz! Nie skończyłem! Pytam się, czy urzędnik 7-ej kategorji w ministerjum może w drodze legalnej zdobyć dwa razy melbę!? Jednego wieczoru??! A jeżeli nie może, to skąd czerpie środki na te ekscesy? I jaką mianowicie drogą doszedł do lodów z truskawkami??!
Oto jest kopja rachunku, dostarczona nam przez Wydział drugi (D2). (Czyta, patrzy na nią groźnie). Jarzębiak — dwa razy rydzyki z rusztu, dwa razy sandacz z jajami — jarzębiak... — ten człowiek ma trzysta złotych pensji miesięcznej!!!
Halszka. Oczywiście... istotnie... Co do mnie... uczciwie i nieskazitelnie... mozolnie... własnoręcznie... pracowicie...
Szef. Wiem. A raczej tak przypuszczałem. Dlatego też chciałem panią ostrzec...
Halszka. Serdecznie... prawdziwie... stokrotnie...
Szef. Sprawa Kierdziela, panno Dydaś, jest iuż