Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/176

Ta strona została przepisana.

mój interes. To jest ministerjalny interes. Niech pan ode mnie to weźmie! Zrób pan to dla mnie! Co to panu szkodzi.
Kierdziel. Niech pan idzie na Wierzbową!
Interesant. Byłem. Oni powiedzieli...
Kierdziel. Niech pan idzie do Prezydjum na Krakowskie...
Interesant. Byłem. Oni kazali...
Kierdziel. To niech pan idzie na plac Krasińskich!
Interesant. Stamtąd wracam. Oni mnie właśnie przysłali...
Kierdziel. Jednem słowem — niech pan idzie do stu djabłów!
Interesant. Właśnie myślałem, że to tu...
Kierdziel. Obrót! Marsz! (wypycha go).
Halszka (bierze słuchawką telefonu wewnętrznego). Muszę zawiadomić radcę, że jesteś...
Kierdziel. Czekaj!
Halszka. Nie mam prawa! To okropne! „Ja miałam szczęście twe za obowiązek święty — a dzisiaj — ja — prowadzę cię na stos!“ (Dzwoni). Jest! Tak! Dobrze! (Odkłada słuchawką. Wyciera oczy chusteczką). Za chwilę przyjdą cię okuć w kajdany.
Kierdziel. Mnie?
Halszka.

„Żegnaj! — Jak smutne to rozstania słowo!
Żegnaj — ja ciebie już nie ujrzę więcej...
Łzy me padają na twą główkę płową...“

Kierdziel. Co ty gadasz, kobieto?
Halszka. „Łzy me padają na twą głó-ówkę płową...“
Gdzieś podział PPWNI??