Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/46

Ta strona została przepisana.

Już pod Piotrowicami kazano Włochowi oclić czekoladowy saczek po raz pierwszy. — Jak pan będzie wyjeżdżał tym wagonem z Czech, to panu pieniądze zwrócą. Należy się dwadzieścia koron czeskich.
W Lundenburgu obudzili nas znowu i oclili Włochowi saczek po raz drugi. — Przy wyjeździe z Austrji otrzyma pan pieniądze z powrotem. Należy się sto pięćdziesiąt tysięcy koron austrjackich. — W miejscowości o pięknej nazwie Maribor ciągnęli Włocha znowu na komorę celną, ale zabrakło mu denarów serbskich i cierpliwości. Kapitulował i oddał czekoladową część garderoby republice S. H. S. na własność, dla celów reprezentacyjnych.
Corpo di Bacco! — wołał — patrzcie państwo, nie dowiozłem! Wybrałem się z domu w to dżdżyste lato bez okrycia i odtąd się zaczyna moja martyrologia. Kupiłem jeden płaszczyk w Zagrzebiu, zabrali mi go w Arnoldsteinie, kupiłem drugi w Wiedniu — przechowują go w Bratisławie. Mam palto w Gliwicach, mam palto w Oderbergu, w Marmarosz-Sziget, w Gybengyoes, w miejscowościach, których ani ja, ani nikt z moich spadkobierców wymówić nie potrafi.
Cała mapa Europy jest mojemi paltami usiana i — stosownie do ostatniego dekretu Ligi Narodów — w razie sporów granicznych mój saczek decyduje o przynależności państwowej danego okręgu. Panie, to wszystko w epoce samolotów i radjotelefonu!
W czasach, kiedy Amerykanin wali sobie we-