Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/74

Ta strona została przepisana.

używane automaty muzyczne. Ludzie ci różnili się bardzo od zwykłych śmiertelników, — nosili długie, rzadko kiedy czesane włosy, obgryzali paznokcie i palcowali całemi dniami po klawiaturach, traktując to jako swój fach i powołanie, mimo to jednak nie wzbudzali we współczesnych pogardy. Przeciwnie, cieszyli się uznaniem, nazywano ich artystami i oklaskiwano na koncertach tudzież tym podobnych zbiegowiskach publicznych.
Takim właśnie wirtuozom oddano na naukę młodego Cecyla. Niestety! po długich latach mozolnej pracy młody Tylko zaawansował tylko o tyle, że umiał wskazującym palcem prawej ręki wygrać na instrumencie zwanym podówczas fortepianem, jeden jedyny utwór poważniejszy: „La Matchiche“. Matka Cecyla, Heloiza z Oficynerów, była niepocieszona i głęboko zmartwiona tym smutnym faktem.
— Mój syn nie jest muzykalny! mówiła — mój syn nie umie grać na fortepianie.
Ale jej mąż, H. Tylko, uśmiechał się tylko pod wąsem. — Co jest? Nie umie grać na fortepianie, to mu kupię pianolę. Nie umie ręką, to będzie grał nogą!
I tu zaszedł fakt wiekopomny, po wsze czasy zanotowany w dziejach muzyki: młodociany Cecyl dostał pianolę!
Był to instrument, jak na owe czasy, zbudowany wcale zmyślnie. Nuty — szereg dziurek w ceracie, umieszczano w pudle pianina, wprawiano w ruch zapomocą nóg własnych albo elektryczności pewien wałek, poczem ów klawicymbał grał.