Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/87

Ta strona została przepisana.

— Z francuskiego?
— Nie, oryginalne.
— Autor żyje?
— Żyje.
— To, wiecie, nie warto grać. Pretensje, fanaberje. I tantjemę mu płać i po teatrze się szwenda, na próbach uwagi robi...
A jest przynajmniej rola dla mnie?
— Jest. Dlatego sztukę zakwalifikowałem. Zagracie Hamleta. Chłop młody, przystojny, z dobrej rodziny, kobiety na niego lecą. Prawie nie schodz ze sceny.
— A co robi? Uwodzi kogo, czy jak?
— Chce zabić ojca czy ojczyma i namyśla się, chodzi i namyśla się...
— Zabić ojca na scenie? Ci nasi młodzi autorzy też mają, psiakość, pomysły! Morderstwo w teatrze? Mało tego mamy w życiu? Krytyka zerżnie. Nie znacie ich? Oni strasznie śmierci nie lubią. Jeszcze który do siebie weźmie i obrazi się...
Szekspir jednak ma szczęście. Hamleta grają.
Z Kabotyńskim w roli tytułowej.
Premjera. Nazajutrz młody autor czyta z bijącem sercem Kurjerka.
Recenzja.
„Wystawienie wczorajszej sztuki historycznej p. t. „Hamlet“ zaliczyć należy do najbardziej chybionych eksperymentów teatralnych. Temat zaczerpnął autor z historji Danji (ach, przepraszam, co mnie obchodzi Danja?). Utwór znamionuje zupełny brak techniki — szereg drobnych scenek, monolo-