Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/96

Ta strona została przepisana.

2. DZIŚ...

KRYZYS

Rozpoczęliśmy tę dyskusję na balu autorów dramatycznych, ale jeszcze na balu siedmiu epok nie mogłem zrozumieć, o co mu chodzi. Mój rozmówca był we fraku i w białej pikowej kamizelce (epoka kamienia łupanego), a mimo to skarżył się na zastój ekonomiczny, zwłaszcza zaś na stagnację w literaturze.
— Popyt nawet jest, owszem, giełda notuje pewne ożywienie w walorach powieściowych. Dość powiedzieć, że niedawno wziąłem zaliczkę na romans współczesny. Cóż kiedy w obecnych warunkach produkcja jest niemożliwa.
— Produkcja jest niemożliwa? Dlaczegóż to, szanowny kolego?
— Dlatego, że autor w dzisiejszych czasach, choćby się na głowie postawił, nie znajdzie nigdzie bohatera romansu. Finis, skończyło się. Podaż w tej dziedzinie zmalała do zera. Koniec.
— A cóż się z bohaterami stało?
Odsapnął i rzekł:
— Nie wiem. Wymarli. Zbankrutowali. W każ-