jako poszukiwacz przygód, włóczęga, odkrywca. Powieści morskie cieszą się dużem powodzeniem. Niech jedzie, jak legendowy Jan z Kolna... jak bohater Jacka Londona, jak „tramp...“
— Bez pieniędzy? Czy wy myślicie, że mu dadzą paszport ulgowy? Na jakiej zasadzie? Włóczęga musi się wykazać w magistracie, musi złożyć dowody, że jedzie w celach społecznych, handlowych, przemysłowych. Jack London jest możliwy w Ameryce, ale nie u nas.
Nie, moi drodzy. Ja tę sprawę przemyślałem aż do gruntu. Widzę w naszych warunkach tylko jeden typ powieści. Świrski wstaje rano, czyta zawiadomienie o trzech protestowanych wekslach i udaje się na kawę do Ziemiańskiej. Tu pożycza od znajomego złocisza i oczkuje z pewną cudną, urodziwą dziewoją. Miłość od pierwszego wejrzenia. Dziewoja i Świrski wychodzą z kawiarni i, nie mając na tramwaj, idą na plac Kercelego, zatopieni w rozkosznem gruchaniu. Z placu Kercelego wędrują, wciąż zatopieni w rozmowie, na Targówek, a stamtąd udają się piechotą — rozprawiając bez przerwy o rzeczach oderwanych — na Agrykolę Górną. Wieczorem idą do teatru za kartką, ponieważ sztuka nie ma powodzenia i Kabotyński wetknął memu bohaterowi bilet darmowy na dwie osoby. Po przedstawieniu Świrski odprowadza — naturalnie per pedes — dziewoję na Przyrynek i wraca, ciężko stąpając, do domu, na Polną. Tu dowiaduje
Strona:Bruno Winawer - Lepsze czasy.djvu/99
Ta strona została przepisana.