Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

nicą nawet konie zajmują się wyciąganiem pierwiastków kwadratowych. A u nas? Shimmy, shimmy i shimmy. Europa strasznie się blamuje w ostatnich czasach. Cywilizacja upada, kultura upada. Podobno księstwo Monaco chce się wogóle przenieść do Australji. Jeżeli tak dalej pójdzie... No. Za kilka dni Powsinowski opuszcza ten pensjonat i wraca na stanowisko. Wtedy zobaczymy.
HEYST. O, pan nas opuszcza, kochany panie Powsinowski?
POWSINOWSKI. Wczoraj profesor Pistjan badał szczegółowo refleks mojego prawego kolana (uderza się ręką po kolanie). Reaguję! Jestem zdrów.
HEYST (odkłada pióro). Jabym na pańskiem miejscu — nie reagował i udawał pomylonego.
POWSINOWSKI. E? Czyżby?
HEYST. Niech się pan zastanowi. Czy panu może być gdzie na świecie lepiej, niż tu? Tam, za temi ścianami coś się przewala, kotłuje, rozpada — a my tu sobie siedzimy spokojnie, bez troski, przyjemnie.
POWSINOWSKI. No tak, ale...
HEYST. Jakie ale? Niech pan sobie wyobrazi, że pan dziś stąd wychodzi, jako człowiek normalny. Już nazajutrz zgłasza się do pana służąca z rachunkiem, za nią stróż z kartą meldunkową, potem poborca podatkowy, za nim urzędnik z elektrowni, monter z Cedergrena, ajent od ogłoszeń i licho wie, kto jeszcze. Musi pan pamiętać, kiedy się pan urodził, gdzie pan przyszedł na świat, jak świadkowi było na imię, ile pan zarabiał w roku 1920-tym, kto jest prezesem gabinetu, gdzie leży Jugosławia i którędy chodzi ośmnastka. A tu? Cisza, panie, spokój. Na wszystkie pytania wolno panu odpowiadać bez sensu. Nikt nie może mieć do pana pretensji. Jeżeli pana kto