Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

POWSINOWSKI. Jego żona ma lat conajmniej 56. Słyszycie? Poczekajcie, ja ją uspokoję. Ja jeden mam wpływ na nią (idzie do telefonu). „Powsinowski. Proszę poprosić na chwilę panią Pistjanową. (Pauza). Pani. Wiadoma osoba jest teraz z „nią“ w kantorze „Syrena“. Adres pani podałem. Tak. Niech pani śpieszy — nie można przecie pozwolić na coś podobnego“.

(Cisza)


A co? Widzicie? Spokój. Poleciała na Nowy Świat.
HEYST. A co tam jest na Nowym Świecie?
POWSINOWSKI. Kantor przewozu mebli. Ja ją tak, rozumiecie, po całem mieście wentyluję. Była już w towarzystwie ubezpieczeń od gradobicia, robiła brewerje w konsulacie paragwajskim, w ministerjum pracy, w lidze kobiet, w towarzystwie subjektów handlowych, w Polnafcie, w Polfilmie, w Poldrucie...
HEYST. Panie Powsinowski. Jak pan może kpić w ten sposób z osoby starszej?
POWSINOWSKI. Nie lubię zwarjowanych kobiet. Wszędzie z nami konkurują, na każdem polu, nawet tu...

Więc jak to pan powiada, panie? Udawać? To jest fenomenalny point de départ. Ale, uważa pan... Powstaje pytanie, czy ja potrafię?

(Sygnał telefonu wewnętrznego)

HEYST. Pardon. Teraz to już napewno na mnie dzwonią...
POWSINOWSKI. Niech się pan nie krępuje. Niech pan idzie. Ja tu zostanę.
HEYST. A pan tu zostanie? Hm...
POWSINOWSKI. Pan by wolał, żebym sobie poszedł? Prawda?