Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.
(Telefon)

Oszaleć można (krzyczy na telefon). Cicho tam. Dosyć. Widzieliście. — Istny dom ludzi normalnych. Eee (wyłącza kontakt telefonu). Na dzisiaj dość. Wakacje. (Do Powsinowskiego). Więc jakże wam się wiedzie kolego (uderza go jowialnie w kolano), jak tam refleks patelarny?
POWSINOWSKI. Niestety jak widzicie — jest. (Wzdycha). Próbowałem się do waszej rady zastosować, bo rzeczywiście urząd mnie męczy, a starsza linja rodu odmawia poparcia, ale cóż — ja nie umię udawać nikt mi nie wierzy.
HEYST. Co wy mówicie? (kołatanie maszyną). Panno Ryps, niech mi pani wyświadczy pewną przysługę. Niech pani sobie kupi natychmiast na koszt firmy „MENSSANA“, której mam zaszczyt być dyrektorem administracyjnym, samochód 40 H. P. i niech pani jedzie razem z tą piekielną maszyną do Wilanowa.
RYPS. Dziękuję panu dyrektorowi, nie jeżdżę samochodem, ja się boję.
HEYST. Masz! To niech pani idzie pisać do gabinetu. Grzechotanie tej mitraljezy do szału mnie doprowadza... Przepraszam.

(Panienka bierze papiery i wychodzi)

HEYST (kładzie się na otomanie). Uf! chwila ciszy. A tom się urządził. Siadajcie tu przy mnie Powsinowski. Mówcie, tylko nie o akcjach, walutach, metrach kwadratowych, robociznach... Więc co?
POWSINOWSKI. Przyszedłem do was kochany kolego, jako do specjalisty w tej sprawie po poradę.
HEYST. No?