Strona:Bruno Winawer - R. H. Inżynier.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

HEYST. A! Prawda (odwraca się wstydliwie, wyjmując ciepłomierz). Proszę. Zdaje się, panno Mary, że mam lekką gorączkę,
MARY (patrzy). Co? Boże drogi. Czterdzieści, jeden — ośm!
HEYST. Co się stało, proszę pani?
MARY. Pan ma 42 stopni gorączki. Muszę natychmiast telefonować do papy. Pan ma dreszcze?
HEYST. Nie!
MARY. Ból głowy?
HEYST. Nie.
MARY. Oczy pana nie bolą? Tu — kość czołowa?
HEYST. Nie.
MARY. Zażyje pan natychmiast aspiryny.
HEYST. Poco? Panno Mary, pani powinna przedewszystkiem zbadać puls pacjenta. Proszę.
MARY. Sama wiem, co powinnam robić. (Liczy) 14, 15, 16. Normalny. Pan ma puls normalny, panie Heyst.
HEYST. Tak jest, proszę pani.
MARY. Więc co to znaczy?
HEYST. Tą oto ściereczką zamszową ogrzałem termometr, Widzi pani, w ten sposób... O.
MARY. I poco, pan to robi, panie Ryszardzie?
HEYST. Jakto poco? Przecież ja mam — (gest) — kręćka, chciałbym też panią trochę rozerwać. Mam wrażenie, że pani się tu nudzi z nami, panno Marjo. Takie młode stworzenie — wśród warjatów.
MARY. Warjatów? Tu niema warjatów, panie Heyst.
HEYST. Pani mnie obraża. Jakto? A ja?
MARY. Pan? (rusza ramionami). Pan ma zwyczajną nerwicę.