Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

GORDON: Wykład? (Przytomnieje cokolwiek). No tak. Na wykład już nie zdążę.

PERLMUTTER: A o czym miałeś wykładać?

GORDON: O... teorii światła...

PERLMUTTER: Zamiast tego zaś przychodzisz do domu zupełnie zamroczony po całonocnej nieobecności. Ja ci nie robię wyrzutów. Etyka to nie moja specjalność. Zdawałem z tego w Wiedniu, i o mało się nie obciąłem. Ale wiem, że nawet wśród ludów pierwotnych nie ma zwyczaju, aby docent uniwersytetu upijał się, jak dorożkarz. Czyś ty się zastanowił nad tym, jakie będą logiczne następstwa twoich czynów?

GORDON (pije wodę): Nie. Nie miałem jakoś czasu.

PERLMUTTER: Otóż następstwa są po prostu okropne. Ludzie są przekonani, żeś zginął tragicznie. Panna Mira Ciołek⸗Tarska, osoba z dużym temperamentem, zmobilizowała całą budę, wywiesiła ogłoszenie na czarnej tablicy w przedsionku... zawiadomiła profesora...

GORDON: Panna Mira⸗Tarska?... (przytomnieje coraz więcej). Panna Mira? A skąd panna Mira wie o czymś?

PERLMUTTER: Wie. Była tu przed chwilą. Wszyscy zresztą wiedzą!

GORDON: Panna Mira? Poczekaj... Zaraz... (bierze z tacy serwetkę, polewa ją wodą i okręca wokół głowy). Perlmutter, siadaj. Trzymaj się mocno krzesła i słuchaj. Jestem ci winien wyjaśnienie.

PERLMUTTER: Co mi tam wyjaśnienie (gwałtowny dzwonek telefonu): Masz! Słyszysz? To z instytutu, z Pogotowia, z policji albo licho wie skąd.