Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

woda wyciekając z wanny, tworzy inny wir w Australii, niż w Anglii, kręci się w lejku w lewą stronę, ma taki obrót, jakbyśmy drzwi otwierali z klucza, a w domu, w Europie, zakręca normalnie w prawo, jak przy zamykaniu drzwi na klucz. Wielkie powagi zainteresowały się tą sprawą, mówią o meteorologii, o cyklonach, antycyklonach, o równowadze niestałej, a świetny fizyk Awbery (z głośnego laboratorium w Teddington) powiada, że sprawę trzeba zbadać naukowo. Prawdopodobnie chodzi tu o pewien prosty „relawityzm“ — patrzymy jakgdyby na skazówki tego samega zegarka raz (w Europie) z góry, a raz (w Australii) z dołu — tak czy owak można i dziś jeszcze robić odkrycia nago, w kąpieli, jak za czasów nieboszczyka Archimedesa.
Kilkanaście lat temu mało znany inżynier hiszpański, de la Cierva, przywiózł do Londynu kawał jeszcze zabawniejszy, jego maszyna do latania wyglądała jak przewrócony wiatrak, ruszała długimi śmigłami tak pociesznie, że nikt się nie mógł powstrzymać od śmiechu. Uparty inżynier wybrał sobie na protektora takiego widza, który się śmiał stosunkowo najmniej, pracował w warsztatach doświadczalnych lat piętnaście, puścił chyba z milion funtów i dziś tłum fachowców w Hounslow patrzy — jak to widać na zdjęciu w gazecie — z otwartymi ustami na maszynkę wiszącą w powietrzu. Nagle — piszą dziennikarze — dziewięćset kilo, maszyna i pi-