głuchej prowincji, zjawił się pewnego dnia w Warszawie, grał u Lourse’a z Przepiórką i Rubinsteinem, pobił groźnego podówczas gubernatora warszawskiego, generała artylerii, Niemca Beselera i powiedział mu, wygrawszy partię: „pan może trochę lepiej ode mnie strzela, ale w szachy ja gram lepiej“. Miał wtedy lat osiem i fajtał nogami w powietrzu, siedząc przy szachownicy...
Lasker i Euwe mają wykształcenie matematyczne, ale szachy wcale się nie łączą ze zdolnościami matematycznymi, czy rachunkowymi. Historyk (jak np. nieboszczyk Askenazy) gra czasem świetnie i bije profesora algebry wyższej, poeta daje nieraz mata ekonomiście.
W okresie „psychotechniki“ szachy nasuwają moc trudnych i ciekawych zagadnień myślicielowi solidnemu i sumiennemu. Jak to sobie wytłumaczyć? Skąd się biorą talenty, które tylko na 64 czarno-białych polach i na żadnym innym, zielonym czy żółtym, zdobyć się potrafią na czyn wiekopomny? Jakim cudem małe, specjalnie uzdolnione dzieci rozwiązują końcówki, oceniają ryzykowne pozycje jednym spojrzeniem, znajdują wyjście z najgorszej matni, a starzy po latach trzydziestu praktyki kawiarnianej fuszerują, drepczą w miejscu, nie robią postępów? Jak to sobie wyobrazić, że natura tworzy mózgi ludzkie, specjalnie i wyłącznie przeznaczone do szachów?
Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/124
Ta strona została skorygowana.