Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/132

Ta strona została skorygowana.

jest już właściwie w areszcie, in vitro, w probówkach laboratoryjnych, nauka osacza go powoli, przypiera do muru.
Istnieją w wielkich skupiskach ludzkich bardzo ciekawe pikiety instytutów higienicznych. Obmyślono sprytne metody badania powietrza, którym oddychamy, i miasto New York ma od pewnego czasu specjalną brygadę, złożoną ze 143 ludzi pod wodzą A. C. Sterna. Mają przenośne aparaty, ustawiają zgrabne motorki, pompki, butelki na tarasach domów, w salach kinowych, teatrach, bazarach, szkołach, poczekalniach i mierzą skrupulatnie, ile jest w atmosferze pyłu węglowego, kurzu, bakteryj chorobotwórczych, gazów drażniących. Ktoby przypuścił, że w szkołach jest więcej streptokoków, niż na stacjach kolejek podziemnych?... Cały sztab pracowników ślęczy później nad materiałem zebranym w ten sposób, nad tysiącami cylindrów metalowych z próbkami powietrza. To krok pierwszy — resztą się zajmie technika, która musi obmyślić lepsze metody spalania węgla, lepsze wentylatory. Naukowcy z WPA (Works Progress Adm.) wykazali, że miasto zarabia czasami grubszy grosz na higienie: — oczyścicie powietrze i mniej pieniędzy wydacie na odnawianie domów, na pranie, na farbę, na lakier... nie mówiąc już nawet o sprawach stokroć ważniejszych.
Bakteriologia szuka też uporczywie dróg do „wojsk sprzymierzonych“. Lat temu kilkanaście