W tygodniach ubiegłych mieliśmy kilka wielkich przemówień o doniosłości historycznej, chociaż nie dotarły — obawiać się należy — do najuważniejszych czytelników, do szerszego ogółu. W Anglii, tym razem w mieścinie Blackpool, obradowało słynne Towarzystwo Przyjaciół Nauk (British Association), a słowa, padające dziś na takim dorocznym zjeździe uczonych mają trochę inny ciężar gatunkowy, niż hałaśliwe i tandetne dyrdymały norymberskie.
Minęły już widać te czasy, kiedy mąż nauki na kongresie wygłaszał słabym, drżącym głosem referat okraszony obficie formułkami i terminami technicznymi, kiedy dokładał starań, żeby go nikt nie rozumiał prócz trzech kolegów-specjalistów. Coś się na świecie szykuje i — nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło — referaty przyrodników mają rzetelne, mocne napięcie dramatyczne! Tragedie zdarzały się i
Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/151
Ta strona została skorygowana.
Kongres naukowy i spowiedź publiczna. — Stamp contra Hogben. — Gladstone zadaje pytanie. — Tygrys w baraniej skórze i „nadczłowiek“. — Całodzienne utrzymanie za dwadzieścia groszy. — „Wróg ludu“. — Latające oko i teatr bez wyjścia.