Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

szych rozdziałach — trafiamy na zdumiewającą kolekcję znaków zapytania. Jak powstają kształty zwierząt? jak sobie wytłumaczyć „przystosowanie? dziedziczność? „regeneracje“ u zwierząt niższych? „podobieństwa ochronne“? Co chwila szczere wyznanie sumiennego jak widać autora: musimy zdobyć się na uczciwe oświadczenie, że zadowalającego rozwiązania tej sprawy nie posiadamy.
Nie tylko tej, ale i tysiąca innych. „Biblioteka niewiedzy“, słownik encyklopedyczny wielkich, pilnych a dotąd nie napoczętych zagadnień byłby o wiele bardziej imponujący od najlepiej opracowanych foliałów zwykłej encyklopedii. Kto wie, czy owe znaki zapytania pomieścilibyśmy w jednym gmachu.
Rzecz szczególna: do rozwiązywania tych spraw, w nauce najważniejszych, wcale nie są powołani tylko ludzie z dyplomem, świadectwem urzędowym, ludzie obdarzeni tym czy innym papierkiem ostemplowanym. W sali, w której ongiś wykładał Faraday, uczeń introligatora i — genialny twórca fizyki nowszej, dowodzić tego długo nie trzeba.
Dalsze, najciekawsze tomy olbrzymiej książnicy mogą i powinni pisać wszyscy.
Taki morał cenny wypływa wyraźnie z historii nauki. Najdzikszym wrzaskiem nie można go usunąć z dziejów.