Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

Wniosek ostateczny z tych wywodów? Rolnictwo, kultura, cywilizacja są najwidoczniej starsze w Ameryce, niż na starych kontynentach. Może historię powszechną trzeba będzie zacząć w innym miejscu i w innej epoce; może dzieje dostojnego Egiptu trzeba będzie troszkę przesunąć, na inną, dalszą lekcję...
Dawniej nie poddalibyśmy się tak łatwo, szukalibyśmy argumentów na ziemi i pod ziemi, dziś ważna kwestia, kto pierwszy wymyślił cywilizację i rolnictwo, nikogo tak znów bardzo nie obchodzi. Cywilizacja ma w ogóle dość „kiepską prasę“, a rolnicy mają tysiące dziwacznych kłopotów, wpadają z jednej ostateczności w drugą, jeszcze gorszą, oscylują między nieprzewidzianą katastrofą, suszą, burzą piaskową i t. zw. „klęską urodzaju“. Ongiś, w Egipcie, a może i u starożytnych Majów, oddawano cześć nieomal boską ludziom, którzy zdobyli odrobinę jakiej takiej wiedzy astronomicznej, znali się na prostych maszynach, wiedzieli kiedy orać i kiedy siać. Dziś — boimy się szaleństw technicznych, robotów, wynalazków. Straciliśmy gust do odkryć i nowych narzędzi.
Amerykanie widzą może najlepiej, najwyraźniej błędy w codziennym rozumowaniu pesymistycznym, nie mogą się pogodzić z banalnym twierdzeniem, że dziś maszyna „objęła władzę“ albo odbiera chleb człowiekowi. Utworzyli niedawno specjalną radę, nadali jej trudną nazwę „Chemurgic Council“, zaprosili najtęższe