Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

Wyobraźmy sobie „oko Zworykina“ na seansie spirytystycznym...
Nasz słuch też właściwie wymaga pewnej — wcale znów nie tak drobnej — korekty, i znany fizyk, prof. R. W. Wood (Uniwersytet im. Hopkinsa) pracuje od lat wielu w krainie „tonów niesłyszalnych“. Poddaje pewien kryształ („piezo-kwarc“) działaniu szybkozmiennych sił elektrycznych i wywołuje drgania, „ultratony“ w prętach, cieczach, rozczynach. Można poparzyć palce, chwyciwszy za szkiełko, które dźwięczy, drga, choć tego nikt na ziemi nie słyszy, można wypalić dziurę w drzewie zimną igłą a nawet dratwą. Jakie to wszystko razem znajdzie zastosowanie w „roztworach fizjologicznych“ — w medycynie — przekonamy się już chyba niezadługo. Sprawa jest w toku, rozwija się pomyślnie i wiedza kliniczna znów pewnie otrzyma cenny spadek po dobrotliwej fizyce.
A przecież o zdrowiu mówimy najczęściej wierszem i prozą przy kieliszku w okresie noworocznym. Patrząc na rzecz z ogólniejszego stanowiska — i tu nie mamy powodu do narzekań. Wszystkie wykazy statystyczne stwierdzają, że żyjemy dziś dłużej, przeciętna i tak zwana „nadzieja matematyczna“ wygląda o wiele lepiej teraz, niż za czasów sławetnego Matuzala. Higiena, nauka o odżywianiu, witaminy syntetyczne, bakteriologia, radioterapia — co tydzień posuwamy się naprzód, zwyciężamy jakieś złe choróbsko i lekarzy spośród moich czytel-