Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/246

Ta strona została skorygowana.

ne już znaleziska w Chinach, pod Pekinem. Od dziesięciu lat pracują ekipy najzdolniejszych badaczy w pieczarze Czu-Ku-Tien, ale dopiero w tym roku Weidenreich (szkoła medyczna pekińska i instytut Rockefellera) odkrył piątą z kolei, najważnejszą, doskonale zachowaną czaszkę Sinanthropusa, najstarszego z odkopanych dotąd okazów. Materiału jest dosyć, możemy sobie naszkicować dość dokładnie własne drzewko genealogiczne.
Nasz daleki przodek z okresu lodowcowego, małpolud, był prawdopodobne kanibalem i czaszki pomordowanych ofiar znosił — „na deser“? — do domu, do jaskini, bo uczeni stwierdzają i dziś jeszcze, że czerepy pekińskie są najwidoczniej za czyjąś sprawą, umyślnie oddzielone od tułowia. Setki zębów, kręgów, sporo szczęk dołączono w miesiącach ostatnich do obszernych akt odwiecznego procesu, teoria ewolucji ma tu dziś dowodów niezbitych więcej, niż trzeba.
Uczeni nie mają już wątpliwości co do naszej najbliższej paranteli, wskazują dość wyraźnie i niedwuznacznie naszych przodków i niedawno zmarły świetny badacz, jeden z największych autorytetów w dziedzinie antropologii, sir Grafton Elliot Smith piętnował w licznych artykułach niesamowite, z palca wyssane, amatorskie brednie nordyckie, aryjskie, germańskie. Twierdził nawet, że babilońska „opowieść o po-