Nagrody literackie trochę się już sprzykrzyły szerszemu ogółowi: za dużo ich jest, padają — jak ów deszczyk w piosence — „sobie równo“ i monotonnie. Niektórzy chcieliby nawet połączyć „Warszawską Liryczną“ albo „Powieściową dla przychówku“ z totalizatorem — o ile to się oczywiście nie sprzeciwia ustawie loteryjnej...
Zupełnie inny sens — namacalny — ma nagroda w dziedzinie nauki. Sędziowie znacznie lepiej się czują na pewniejszym, realnym gruncie, czytelnik z referatów obszernych i artykułów dowiaduje się przy okazji o pracy, która pisana szarą prozą — dla nas zginęłaby pewnie w powodzi przyczynków, a kiedyś — przed sądem potomnych — będzie broniła naszej epoki nieszczęsnej przed wyrokiem ostatecznym i druzgocącym...
Amerykańskie Towarzystwo Przyjaciół Na-
Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/252
Ta strona została skorygowana.
Tysiąc dolarów za cząsteczkę białka. — Chemia żyje! — Język Neuratha. — Czy gazety znikną?