Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/253

Ta strona została skorygowana.

uk (A. A. A. S.) przyznało w ostatnich tygodniach skromny tysiąc dolarów d-rowi W. M. Stanleyowi (instytut Rockefellera, Princeton) za badania nad „zarazą mozaikową“ u roślin i z kilku treściwych sprawozdań, felietonów po pismach przekonać się można naocznie, jakie tu wspaniale ziemie obiecane płyną miodem na dalekim horyzoncie. Prace Stanleya, to przy tym świetny triumf wypróbowanej klasycznej metody przyrodniczej. Biolog amerykański chciał się przekonać, co to takiego jest ów tajemniczy „virus“ — nieuchwytny zarazek „przesączalny“ — który tyle różnych groźnych epidemij wywołuje na świecie. Najbardziej dostępną chorobą „virusową“ jest pewna zaraza „mozaikowa“, niszcząca liście wielu roślin. Stanley zabrał się do studiów systematycznych nad tytoniem, pomidorami, szpinakiem „floksem“ (płomyk). Odcedzał, oddzielał centryfugą, izolował, cztery lata analizował chore rośliny i wreszcie znalazł dowód niezbity: „virus“, to nie mikrob, jak przypuszczali niektórzy, nie bakteria, nie okaz niewidzialny z gatunku „protozoów“ — to po prostu cząsteczka proteiny, białka, nie żyjątko, tylko wyraźnie spora molekuła o określonej budowie chemicznej.
Słyszeliśmy już dawniej w fizyce o „zmęczonych metalach“, ale to były tylko takie naiwne kwiatki stylistyczne. Tu — po raz pierwszy w dziejach nauki — stwierdzono, że „kawałek chemii“ rozmnaża się w żywym organizmie, na-