niejsi, odważniejsi. Dawni Grecy, Hindusi, Indianie wiedzieli o tym dobrze.
Tymczasem — nim się owej szczęśliwości na drodze świadomego masażu doczekamy — studia nad dotykiem doprowadziły do innych jeszcze ważnych wyników. Można — dowodzi Katz — słyszeć mowę i muzykę palcami i niektórzy głuchoniemi doskonale chwytają wibracje, rozumieją, rozróżniają słowa, wyczuwają je ręką na krtani nauczyciela albo na specjalnych płytkach i membranach drgających, na blaszkach mikrofonów.
Inny znów poważny badacz, R. Paget, twierdzi, żeśmy niesłusznie zaniedbali zupełnie rozmowę „na migi“. Ludy pierwotne miały doskonale rozwinięty system znaków porozumiewawczych, prawdopodobnie „żywe słowo“ powstało w ogóle w ten sposób, żeśmy ongiś w zaraniu dziejów do ustalonego ruchu warg i ust dodawać zaczęli niepotrzebne pomruki i okrzyki... Z tego się rozwinął język.
— Należałoby — radzi Paget — wrócić do gestów, wyłonić komisję, która by przez kino i radio (telewizja) uczyła ludzi owych prostych, ogólnie zrozumiałych znaków. Mielibyśmy nareszcie na ziemi język wspólny, prawdziwie międzynarodowy, moglibyśmy wymieniać myśli z mieszkańcami wszystkich kontynentów i krajów... Esperanto gestów!
Jeżeli nasze „komisje ortograficzne“ dalej będą reformowały pisownię, to sir Richard Pa-
Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/269
Ta strona została skorygowana.