ciekawsze horyzonty przed olśnionym piśmiennictwem, — trudno te doprawdy śmiałe idee oddać twardym piórkiem felietonisty, ale — zarumieniwszy się z lekka — spróbujmy. W stadninach odbywa się już dość często t. zw. „sztuczne zapładnianie“ klaczy. Niedawno hodowcy z Argentyny zwrócili się do biura naukowego Amerykańskiego Dep. Rolnictwa i — oficjalnie, przez ambasadę — poprosili o przesłanie w odpowiednim opakowaniu „plemników“ dwóch byków rasowych, które to byki mają w ten dziwaczny sposób — przez pocztę lotniczą z odległości — poprawić rasę krów argentyńskich. Wybitni fachowcy zajęli się tą sprawą, t. zw. „spermatozoa“ zostały ze stacji doświadczalnej w Beltsville wysłane do Waszyngtonu, stamtąd aeroplanem do Miami i do Buenos Aires. Dr. Fred W. Miller, wielki specjalista, nie ma prawie wątpliwości, że „zapłodnienie“ z odległości 6 tysięcy mil się uda...
Myślę, że np. nowsza literatura dramatyczna znalazłaby tu... Ale dajmy temu pokój — pióro staje sztorcem i odmawia po prostu posłuszeństwa.
Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/274
Ta strona została skorygowana.