Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

czym oddychać na tych wyżynach zawrotnych, trafia nagle na najgorszy, najtrudniejszy etap drogi, na stożek stromy, niedostępny, musi walczyć z mrozem prawie polarnym, zawieją, musi resztkami sił wyrąbywać ścieżki w podstępnym lodowcu. Mallory, najdzielniejszy z dzielnych, i Irvine (rok 1924) zginęli w ostatnim ataku, szturmując ostatnie setki metrów. Pięć najlepiej zorganizowanych ekspedycyj odbiła niedostępna góra, członkowie wypraw mówią z szacunkiem o jakimś Wielkim Korytarzu na wysokości 8.500 metrów. Wiją się już dziwaczne legendy naokoło szczytu świata, pułkownik Howard Bury znalazł „ślad bosej stopy“ na wiecznym śniegu blisko wierzchołka, Smythe „czuł wyraźnie czyjąś obecność“, podzielił się nawet „z nim“ sucharem i wtedy dopiero stwierdził, że nie ma przy nim nikogo... Halucynacje? miraże? gorączkowe wizje ludzi, którzy doszli do granic wszelkiej wytrzymałości, zmusili nerwy i wolę do najwyższego napięcia? skąd się biorą u krajowców podania o „kosmatych demonach“ gór?
Choćby dla tych kwestyj, dla sprawdzenia, jakie ma właściwie maximum wydajności ten biedny żywy motor-serce, warto trochę połazić po zboczzach Himalajów. Panowie Ruttledge (wódz piątej wyprawy) i tow. zasługują na sympatię i uznanie, chociaż wracają pobici i zwyciężeni przez złe „monsuny“.
Ale sceptycy mają swoją dobrą rację, re-