lekarzy, najlepszych biologów i psychologów uniwersytetu nowojorskiego. Po latach czterech — superrewizja. Gazety drukują wielkimi literami rezultat: Jim bije Johna, jest żywszy, rezolutniejszy, bardziej energiczny, śpiewa, tańczy, ma przyjaciółkę, umie się ślizgać. Oczywiście — triumfator Jim to ten domorosły pędrak, a John spędził cztery lata, bo tyle właśnie ma, na uniwersytecie. Biologia najnowsza nic mu nie dała.
Słynny Ford jest starszy od bliźniaków, ale i on nie ma widać pełnego zaufania do zbiorowej mądrości profesorów i sam bierze los w ręce. Tyle kampanij trudnych wygrał, z takimi potęgami brał się w długim życiu za bary, zaczął z niczym, dorobił się stu milionów (licząc dla łatwiejszego rachunku w funtach angielskich), jego dochody są dziś tak wielkie, że mógłby po całych dniach i nocach bez przerwy i z błyskawiczną szybkością wyrzucać przez okno pięciozłotówki z kieszeni na ulicę — i jeszczeby normalnych zysków nie wydał, bo co sekunda zarabia dolara... Otóż dumny z tych licznych zwycięstw Ford chce — jak piszą — sam poprowadzić swój ostatni mecz z Naturą, kupił sobie na własność rower, pedałuje dla higieny codziennie przez pół godziny, jada rano przeważnie tłuszcze, proteinę ma śniadanie, krochmal wieczorem, ma lat 73 i chce dociągnąć do stu. I pewnie dociągnie, jeżeli sobie nie będzie zanadto głowy zawracał dotychczasowymi,
Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.