Strona:Bukowiński Władysław (Selim) - Na greckiej fali.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.



III.


Greckiego nieba błękit, jak marzenie,
Słońce znów tarczą opromienia złotą.
Morzu gorące rzuciwszy spojrzenie,
Darzy je pierwszą miłosną pieszczotą,
Co, niby tęczy siedmiobarwnej wstęga,
Z niebios — spienionej łuski wód dosięga.

Statek mknie obok helleńskich wybrzeży,
Od których zawsze urok dziwny płynie.
Na górskich szczytach śnieg tu jeszcze leży,
Kozy się pasą w zacisznej dolinie,
A kóz pastuszek strzeże smukły, śniady...
Za chwilę, zda się, fauny, nimfy, dryady,