Ta strona została uwierzytelniona.
Jak mewy, białe morza tanecznice,
Na maszcie czasem zawisną znużone,
Tak okręt w porcie zarzucił kotwicę.
Piętrowe domy żółte i czerwone
Legły półkolem u podnóża góry, —
U stóp ich grają w słońcu wód lazury.
To port. A wyżej, niby gniazd festony,
Strojących u nas ciche wiejskie ganki.
Do gór w cyprysów girlandzie zielonej
Przylgnęły białe wieśniacze lepianki
I do błękitów gdzieś pną się wysoko,
Obrazem górskiej wioski pieszcząc oko.
Patrz, luba moja, w takiej białej chacie,
Gdzieś zawieszonej w powietrznym błękicie,
Jak w czarodziejskim jakim poemacie,
Mogłoby razem upływać nam życie,
Z tą barw i blasków słońca grą tęczową,
Z wieńcem cyprysów, szumiących nad głową.