Strona:Bukowiński Władysław (Selim) - Na greckiej fali.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz jeszcze jeden cień wielki i święty
Przeleciał cicho w gwiazd i tęcz koronie.
W oczach mu płoną natchnienia dyamenty,
I cały, niby duch światłości, płonie.
Z Hellady właśnie na północ daleką
Wraca, wpatrzony w wielkie trumny wieko.

Tyżeś to, krain fantastycznych panie,
Królu melodyi, barw, tęcz i promieni!
Wędrujesz cicho po gwiaździstym łanie,
Co w brylantowych blaskach skrzy się, mieni,
I — zda się — słyszę w podniebnym przestworze
Twą nieśmiertelną pieśń: „Smutno mi, Boże!“

Twą nieśmiertelną skargę-pieśń znów słyszę,
Która z mych oczu zawsze łzy wyciska.
Ach! I mnie odejść czas w tę srebrną ciszę,
I mnie otwiera się mogiła blizka...
Najgłębsze struny duszy pieśń potrąca.
Z oczu się stacza znowu łza gorąca...