swoje postacie, Wallenrod za bohatera bajrońskiego w rezultacie ostatecznym uważany być nie może, choćby, pomijając wiele szczegółów, ze względu na swój stosunek do ojczyzny, do sumienia, do ukochanej kobiety“.
Otóż tutaj naprzód wypadnie zauważyć, że w żywem odczuciu wszystkiego, co Konrada od bohaterów Byrona różni, nie jest prof. Bruchnalski bynajmniej odosobniony. Odczuwał tę różnicę równie mocno Spasowicz, odczuwał Kallenbach, a nawet Windakiewicz, który w przypuszczeniu naśladownictwa Korsarza dochodzi aż do wniosku „że Mickiewicz zrobił sobie na kartce wyciąg charakterystycznych rysów byronowskiego Konrada... i potem to, co brał z Byrona, powtórzył w jednym ustępie“, – nawet prof. Windakiewicz nie wątpi, że „utwór Mickiewicza pod względem pomysłu, natchnienia i wykonania jest bez porównania wyższy od utworu Byrona“[1]. Atoli właśnie dlatego, żeby tę wyższość, czy tylko różność, dokładniej i ściślej móc określić, tam zwłaszcza, gdzie z drugiej strony analogje jakieś są jednak wyraźne i wrażenie zależności jednego poety od drugiego jest niemal powszechne, – trzeba wprzód równie ściśle zbadać fundamenta, na których się takie wrażenie opiera, zestawić owe analogje możliwie wyczerpująco, scharakteryzować ich rodzaj, i wyróżnić te (jeżeli są takie), które sięgają w samą głąb pomysłu, od tych, które osiadły tylko przypadkowo jakby na jego powierzchni. Lekceważyć zresztą całkowicie nie należy nawet tych ostatnich. Bo choć najzupełniejszą słuszność ma Słowacki, kiedy, wymieniając analogje między Wallenrodem a utworami Byrona, dodaje: „a jednak pewny jestem, że autor zbliżenia obrazów nigdy nie dostrzegł i takie przystosowania, również jak błędy przez drukarza popełnione, prędzej w oko czytelnika niż w oko autora wpadać mogą“, – to przecież
- ↑ l. c. str. 158.