powieściach poetyckich, jak i prozaicznych. O takiej uczcie w The Lord of the isles wspomnieli ogólnie tylko i mimochodem profesorowie Windakiewicz i Bruchnalski, nad szczegółami się nie zatrzymując. Tymczasem i tutaj zasługują na uwagę pewne analogje, zwłaszcza między zachowaniem się gospodarzy uczt: pana wysp i Konrada.
„Brother of Lorn“, with huried voice
He (Ronald) said, „and you fair lords, rejoice...“
„Cieszmy się“, rzecze (Konrad), „cóżto bracia moi,
Także rycerzom cieszyć się przystoi?...“
Ważniejsze jest jednak to, że jak Konrad „siedział milczący z pochyloną głową...“
Różne uczucia w nagłych błyskawicach
Po rozpalonych krzyżują się licach,
Coraz to groźniej czoło mu się chmurzy... itd.
tak też i:
The Island Chieftain feasted high,
But there was in his troubled eye
A gloomy fire, and on his brow
Now sudden flush’d, and faded now
Emotions such, as draw their birth
From deeper source than festal mirth.
By fits he paused, and harper’s strain
And jester’s tale went round in vain...
Przyszła zaś wreszcie i taka chwila, gdy — jak Konrad „na środek skoczy“ i „podaj mi lutnię, puhary nalewaj!“ wołać pocznie — tak i Ronald, pan wysp, from the table sprang – „Fill me the mighty cup!“ he said.
Dodać tu jeszcze można, że pieśń (o klamrze Lorna), którą wśród tej uczty śpiewa bard, zawiera zaczepki pod adresem goszczących na niej braci Bruce i sprawia, że młodszy z nich, Edward, odczuwa to podobnie, jak Witold skierowane do siebie słowa wajdeloty.