Strona:CTP -236- Ze złotej serii przygód Harrego Dicksona - Czarny wampir.pdf/21

Ta strona została przepisana.

Przeżyliśmy wspaniałą przygodę — rzekł śmiejąc się i podał mu kieliszek starego mocnego rumu.
— Ale, ale... — zaczął Dickson. — „Wielki szef“. jak go pan nazywa...
Digger szepnął mu coś do ucha.
— Rozumiem, — odparł detektyw, — starajmy się lepiej unikać międzynarodowych powikłań!
— Ma pan rację, Mr. Dickson, tym bardziej, że całej historii „czarnego wampira“, prócz nas nikt nie zna. Wyłączam Toma Willsa i Nopa, którzy na pewno będą trzymali język za zębami. Tym małym sierotą ja się zajmę. Jestem dostatecznie bogaty, aby zapewnić mu piękną przyszłość i nie dać mu zmarnieć w Beech-Hill.
— A co się stanie z Crynsem? — zapytał detektyw.
— Zwróćcie się do tego łotra, Schlumsky’ego, — rzekł smutnie Digger. — Ten stary kłusownik był też jego ofiarą. Upiorny strażnik szalał już od kilku dni.
— A więc ślubujemy milczenie. — zakończył Harry Dickson.
Digger wyciągnął z kieszeni pudełko, pełne lśniących kamieni i pokazał detektywowi.
— Co za majątek! — krzyknął ten ostatni.
— Połowę tego przeznaczam dla biednych w Londynie. Mr. Dickson, proszę pana o wykonanie mej woli. Jeżeli chodzi o moją osobę, to postanowiłem udać się w daleką podróż. Mam dosyć diamentowych pól! Bóg dobrze uczynił, że na zawsze zniszczył to podziemie, które nigdy już nie będzie kusiło chciwości ludzkiej!

Koniec.



NOWELKA


DYSKRECJA

— Niech się pani na mnie nie gniewa, pani Mio, ale to jest moje najświętsze przekonanie, — mówił pan Lürke, że kobiety nie umieją milczeć. Nie wolno nigdy powierzać kobiecie jakiejkolwiek tajemnicy..
— Aż tak?.... zapytała pani Mia i spojrzała z uśmiechem na rozmówcę. Lürke ożywił się. To był jego ulubiony temat.
— Czy chce pani na to dowodów, pani Mio? Proszę bardzo... Zna pani pewnie panią Bergmeister?... To jest ze wszechmiar wartościowa, dzielna i mądra kobieta. W każdym razie kobieta nieprzeciętna....
— Bezwątpienia...
— No, więc... Tę panią Bergemeister, tę dzielną i mądrą kobietę spotkałem wczoraj na ulicy. Zawsze cieszę się ze spotkania z panią Bergmeister, albowiem rozmowa z kobietą nieprzeciętną sprawia mi przyjemność,.. Tak było i wczoraj... Ale, ale, czy zna pani również Düringów?...
— Tak, znam również Düringów?...
— Niech pani zatem posłucha. Pani Düring przeżyła niedawno aferę małżeńską...
— Aferę małżeńską?... Tak?... O tym nic nie wiedziałam...
— Niech się pani pocieszy. Ja także o niczym nie wiedziałem i byłbym się zapewne wcale nie dowiedział, gdybym nie spotkał pani Bergmeister. Tej mądrej, dzielnej pani Bergmeister. Niech sobie pani wyobrazi, że właśnie pani Bergmeister opowiedziała mi dokładnie — chociaż wcale nie była o to pytana — o aferze pani Düring, która została przez jej małżonka usunięta z mieszkania...
— Pani Düring została usunięta z mieszkania?.
— Niech sobie pani wyobrazi... Ja również nie miałem o tym najmniejszego pojęcia, ale pani Bergmeister mi o tym opowiedziała, Pani Düring przyszła pewnego razu do domu i nie zastała swoich rzeczy. Na stole leżała karteczka z adresem, dokąd zostały odstawione jej rzeczy. I nic więcej. Ani jednego słowa. Pani mi pewnie powie, droga pani Mio, że to są imtymne szczegóły rodzinne i, że o takich rzeczach nie trzeba mówić... Słusznie. Ja się z tym zgadzam i ja sam nie byłbym się nigdy o tym dowiedział, gdyby kobiety umiały milczeć. Przecież o tym wszystkim opowiedziała mi pani Bergmeister.
— Tak, gdyby kobiety umiały milczeć... — powiedziała pani Mia z zagadkowym uśmiechem na ustach.
Pani Hoffman podeszła do rozmawiających.
— Droga, kochana pani, — powitał ją serdecznie Lürke. Przyszła pani w samą porę. Proszę niech pani powie, jakie jest jej zdanie, czy kobiety umieją milczeć? Ja twierdzę, że nie potrafią. Pani Mia bierze naturalnie płeć piękną w obronę... Dałem na to przykład, przytaczając panią Bergmeister, która mi, — zapewnie zresztą nie jednemu — opowiedziała o aferrze w domu Düringów.

Pani Hoffman okazała zdziwienie: