Strona:CTP -236- Ze złotej serii przygód Harrego Dicksona - Czarny wampir.pdf/8

Ta strona została przepisana.

bi, zakręciło w powietrzu, uderzyło i złamało szybę w moim oknie. Był to ten list, mosiężnym drutem przywiązany do kamienia. Tak, Mr. Dickson, przybył on do mnie z głębi „Czarnych wód“.
Po tym oświadczeniu przyrodnika nastąpiła chwila ciszy. Ale detektyw nie należał do tych ludzi, którzy mogą się czemuś dziwić. Wstał i powiedział spokojnie:
— Zajmę się tą sprawą, Mr. Gardner. Proszę mnie niezadługo oczekiwać w Beech-Lodge. — Przyrodnik podziękował zadowolony i oddalił się z godnością.
Tom Wills, który podczas tej rozmowy siedział cicho, uznał, że milczenie trwało dostatecznie długo i poprosił mistrza o głos.
— Oto sprawa niesłychanie skomplikowana. Znów niezwykle fantastyczna i tajemnicza.
— Pozwolę sobie pohamować twoją wyobraźnię. Zazwyczaj sprawy najbardziej proste zaczynają się w sposób niezupełnie prosty, na odwrót, te, które wydają się najbardziej nieprawdopodobne często dają się rozwiązać z wielką łatwością.
— A dlaczego tak jest? — dopytywał Tom natarczywie, niezupełnie przekonany.
— Ponieważ fantazja i tajemniczość maskują zwykle rzeczy zwykłe i wystarczy tylko nie brać ich pod uwagę, a wszystko staje się jasne.
— A czy w sprawie tego „czarnego wampira“, masz już jaki plan postępowania, mistrzu?
— Nie, niestety nie! Często natychmiast nasuwa mi się pomysł jak postąpić w danej sprawie. Tym razem jednak nie.
— A czy wierzysz w istnienie tej ośmiornicy?
— Obecność jej w naszych stronach napełnia mnie wielkim zdziwieniem. Ale zasadniczo nauka wspomina o nich niejednokrotnie. Jeżeli pamięć mnie nie zawiedzie, przytoczę ci w kilku słowach dwie opowieści o spotkaniu tych olbrzymich ośmiornic.
W roku 1866 parowiec „Good-Hope“ jechał do Brazylii; w okolicy wysp Iles-sous-le-Vent napotkał dziwnego potwora, zdającego się drzemać na falach. Załoga miała ochotę złowić go! Tak się też stało. Wyobraź sobie przestrach tych ludzi, gdy ujrzeli olbrzymie macki olbrzyma, przedostające się przez burtę, Na szczęście nikogo one nie dosięgły.
Salwa wystrzałów uśmierciła potwora, który zanurzył się w morzu, zrywając linę, zostawiając przecież jedno ramię ucięte uderzeniem siekiery. Było ono trzy razy grubsze od przedramienia dorosłego mężczyzny. Według zdania oficerów z „Good-Hope“ ośmiornica ważyło około 5 tonn.
Niektóre książki podróżnicze wzmiankują również o tych strasznych potworach. Często znajduje się w żołądkach wielorybów szczątki owych ośmiornic-kalmarów.
— Oto mały wykład historii naturalnej. Sądzę, że dosyć, jak na dziś! — zawołał Harry Dickson ze śmiechem. — Jeśli chcesz wiedzieć węcej na ten temat, przeczytaj sobie parę podróżniczych książek. — To mówiąc wskazał palcem na wielką bibliotekę.
Tom chciał właśnie pójść za wskazówkami mistrza, gdy w tym momencie zadźwięczał telefon.
— Harry Dickson? — zapytał głos, który wydawał się detektywowi znajomy.
— Tak jest! A to pan, mr. Gardner! Cóż nowego? Przecież widzieliśmy się przed chwilą?
Z drugiej strony tuby głos był silnie podniecony
— Nowego? Otóż mr. Dickson, to bardzo ciekawe. Wydaje mi się, że mnie ktoś śledzi od chwili gdy wyszedłem od pana. W pewnym momencie obróciłem się, i...
Cisza — tylko głuchy stuk doszedł detektywa z drugiej strony drutu.
— Tego już za wiele! — zagrzmiał Dickson. Musiało się stać coś strasznego. Połączenie jest zerwane... Zobaczymy, co powie centrala.
Pobiegł do sąsiedniego mieszkania i zadzwonił do centrali.
Oznajmiono mu, że jest połączony z publiczną rozmównicą w Holborn.
— To jest jednak bardzo dziwne, — rzekł detektyw. Zdarzyło się coś okropnego.
Zawiadomił biuro policji w Holborn. Na odpowiedź nie czekał długo. W kabinie telefonicznej znaleziono martwego Lionela Gardnera, z przestrzeloną skronią.

Praca na „niby“.

— A możebyśmy się tak ucharakteryzowali, jak myślisz, Tom? Nie, lepiej nie. Pojedziemy tak, jak jesteśmy, gdyż i tak by nas wyśledzili i poznali w ciągu pięciu sekund.
— Faktem jest, że ten biedny przyrodnik był pilnie strzeżony i że łotr, który mu zadał cios, wiedział, że on od nas przychodzi — rzekł Tom Wills.
— Z całą pewnością, mój drogi. Zresztą zamordowanie nieszczęsnego Gardnera można łatwo wyjaśnić. Jakiś „X“...., władca „czarnego wampira“, wyciąga z domu Gardnera. Dlaczego? To musimy odkryć, to powinno nas naprowadzić na rozwiązanie zagadki. Ten „X“ pilnuje Gardnera, zwłaszcza od czasu ostatniego listu. Mr. Gardner, po otrzymaniu ostrzeżenia, wyjeżdża natychmiast, mimo swego domatorstwa. Dla X nie ma już żadnych wątpliwości. Gardner chce komuś donieść! Trzeba iść za nim! „X“ widzi jak przyrodnik dzwoni do drzwi detektywa. Nie ma już złudzeń! Gardner opowie o historii „Black-Waters“ Dicksonowi! Przyrodnik wychodzi stąd, on go ciągle śledzi. Nagle coś wzbudza uwagę Gardnera, widzi on... coś, czy kogoś! Widok tego kogoś, prawdopodobnie rzuca światło na całą sprawę, to też chce on nas zaraz o tym powiadomić. Wchodzi do pierwszej napotkanej rozmównicy telefonicznej. Wtedy „X“, już się nie waha, zabija go! Czyli „X“ wie to wszystko, o czym my jesteśmy powiadomieni. Cóż zatem uczyni?
Będzie usiłował nas zabić! — krzyknął Tom.
— Nie wysnuwaj wniosków zbyt pochopnie! Wiemy już dotychczas, że „X“... jest człowiekiem czynu i nie robi sobie zbyt wiele z życia bliźniego. Ale ten sposób doprowadzi do najazdu detektywów na Beech - Lodge, gdzie chciałby on zapewne mieć spokój. Nie, moim zdaniem poczeka raczej na zakończenie naszych poszukiwań i dopiero wtedy w zależności od ich wyników daruje nam życie albo będzie na nie nastawał.
— A czy my tam pojedziemy? — zapytał Tom.
— Naturalnie. Nawet będziemy szukać...
— I znajdziemy, — krzyknął Wills pełen entuzjazmu.
— Przepraszam cię, tego nie powiedziałem. Właśnie, że nic nie znajdziemy.
— Tak?