Daremnie narzeczony zapewniał ją, że się myli, i przysiąg nie szczędził największych.
— Daj pokój!... kłamiesz przez litość — odpowiadała. — Teraz dopiero pojęłam wszystko. Uczucie twoje dla mnie nie płynie z miłości, lecz jest litością! żebraczka nie miała najmniejszego powodu powiedzieć mi nieprawdę; i po cóż miałaby mnie oszukiwać?... Tak, tak, jestem brzydką!... Nie pojmuję tylko, jak mogłeś znosić mój widok tak długo?...
Aby ukochaną wywieźć z błędu, sprosił do jej domu dużo ludzi; wszyscy mężczyźni oświadczyli, że Hiacynta jest jakby stworzona na to, aby się oczy z rozkoszą poiły jej widokiem; powiedziało toż samo nawet wiele kobiet, jakkolwiek naturalnie z przekonaniem znacznie mniejszem. Lecz wszystko nadaremnie, biedna dziewczyna upierała się przy swem przeświadczeniu, że wzbudza postrach.
— Zmówiliście się, żeby przedemną zataić prawdę.
A kiedy kochanek począł nalegać o przyspieszenie dnia godów, odrzekła:
— Ja?... twoją żoną? Przenigdy!... Zanadto szczerze cię kocham, aby ci robić prezent z takiej brzyduli jak ja.
Możecie sobie wyobrazić rozpacz młodego człowieka, zakochanego tak szczerze. Rzucił się na kolana, prosił ją, błagał... Odpowiadała jednak niezmiennie, że jest „za brzydka, aby iść za mąż.“
Strona:Catulle Mendes - Nowelle.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.