Strona:Catulle Mendes - Nowelle.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
Fatalne życzenie.
I.

Boso, z rozwianym włosem, szedł sobie włóczęga drogą, poprzed królewskim pałacem biegnącą. Młodziutki jeszcze chłopczyna, bardzo był piękny z zwoją złocistą czupryną, z dużemi, czarnemi oczyma, z ustami świeżości róży po deszczu. I jak gdyby słońcu samemu przyjemnie było nań patrzeć, na łachach jego więcej było blasku i więcej radości, niż na atłasie, aksamicie i brokatach szlachty i wysoko urodzonych dam, składających orszak dworzan królewskich.
Naraz przystanął i zawołał:
— Jakaż ona piękna!...
Ujrzał bowiem księżniczkę Rozalindę, napawającą się u okna świeżem powietrzem — a zaprawdę trudno by było znaleźć na ziemi istotę równej piękności jak ta dzieweczka królewska.
Nieporuszony, z ręką wzniesioną z uwielbienia i dziwu w stronę okna z zjawiskiem przecudnem, niby ku bramie niebios, przez którą ukazałby się raj, — stałby tak był pod oknami pałacu do samego wieczora, gdyby go straż nie odpędziła razami halabardy, którym towarzyszyły słowa twarde.
Oddalił się, zwiesiwszy głowę. Zdało mu się obecnie, że wszystko, na co dokoła spojrzy, pociemniało: widnokręg, droga, drzewa, okryte kwie-