taki kłopot, nie pójdziesz lepiej zanucić piosnkę miłosną u jej okien. No ale kiedy ci już przyrzekłam, niechże już będzie, jak sam chcesz. Muszę cię jednak uprzedzić o jednej rzeczy: skoro przestaniesz być, czem jeszcze jesteś, żaden czarodziej, żadna z wróżek — ja sama nawet!... — nie zdołam powrócić cię do twego pierwotnego stanu; skoro raz zostaniesz księciem, będziesz nim musiał pozostać na całe życie.
— Myślicież, o pani! że królewskiego małżonka księżniczki Rozalindy mogłaby kiedykolwiek zebrać ochota puścić się napowrót po drogach na żebraninę za kawałkiem chleba?
— Pragnę twojego szczęścia — odrzekła wróżka z westchnieniem.
Poczem złotą laseczką dotknęła jego ramienia i oto w nagłej przemianie włóczęga przybrał postać wspaniałego pana, lśniącego od jedwabiów i złota, siedział zaś na węgierskim bachmacie na czele orszaku dworzan, powiewających piórami, i rycerzy w złocistych zbroicach, którzy dęli w trąby.
Tak znacznego księcia nie podejmuje się u dworu byle jak, zgotowano mu więc niebywale serdeczne przyjęcie. Cały tydzień trwały karuzele, bale i wszelkiego rodzaju festy, jakie sobie tylko wyobrazić można — ku dostojnego gościa czci. Wszystkie te rozrywki jednak nie zajmowały go wcale! O ka-