żdej godzinie dnia i nocy miał on na myśli jednę tylko Rozalindę; gdy na nią patrzył, serce wzbierało mu rozkoszą; kiedy słuchał jej głosu, zdało mu się, że słyszy muzykę niebiańską a mało co nie zemdlał z radości, kiedy mu raz podała rączkę, by z nim przetańczyć figurę dworskiego tańca. Jedna rzecz tylko martwiła go trochę; ta, którą tak kochał, zdawała się niedość zwracać uwagi na okazywane jej przezeń względy; milczała po większej części z melancholijną minką. Niemniej przeto trwał niezachwianie w zamiarze proszenia o jej rękę a, jak nietrudno się domyśleć, królewskim rodzicom Rozalindy ani w głowie było odrzucać tak niebywałą partyę. W ten sposób ekswłóczęga miał posiąść najpiękniejszą z księżniczek pod słońcem. Szczęście to nadzwyczajne wzruszało go do tego stopnia, że odpowiedział na przyzwolenie króla ekstrawaganckimi giestami, niebardzo licującymi z jego wysoką rangą a nawet niewiele brakło a byłby się puścił w tany, sam jeden, wobec całego towarzystwa. Niestety! wielka ta radość zbyt krótkie miała trwanie. Ledwie się Rozalinda dowiedziała o ojcowskiej woli, padła na pół umarła w ramiona swego fraucymeru, a skoro odzyskała przytomność, oświadczyła łkając i łamiąc ręce, że nie chce iść za mąż, że raczej odbierze sobie życie niżeli odda swą rękę księciu.
Strona:Catulle Mendes - Nowelle.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.