Strona:Catulle Mendes - Nowelle.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Stokroć bardziej zrozpaczony, niżeliby to wyrazić można, rzucił się nieszczęśliwy, na domiar uchybień etykiecie, do komnaty, w której złożono księżniczkę, i padłszy jej do kolan, z wyciągniętemi rękoma zawołał:
— Okrutna!... cofnij te słowa, które są dla mnie wyrokiem śmierci.
Podniosła zwolna powieki i odpowiedziała mu słabym głosem ale pomimo tego z siłą:
— Nic mego postanowienia zmienić nie zdoła, książę, nie będę nigdy waszą małżonką.
— Co słyszę?!... Byłażbyś pani tak nielitościwą, aby rozdzierać serce oddane ci tak całkowicie?!... Jakąż popełniłem zbrodnię, aby sobie na podobną karę zasłużyć?... Czy może pani wątpisz o mej miłości?!... Obawiasz się może, że cię kiedyś uwielbiać przestanę?!... Ach gdybyś mogła czytać w mojem sercu, wątpliwość ta i te obawy nie znalazłyby do ciebie przystępu. Miłość moja tak jest gorąca, że czyni mnie godnym nawet twej nieporównanej piękności. Jeśli się zaś pani nie dasz mym prośbom wzruszyć, wówczas nie pozostanie mi nic innego jak tylko w śmierci szukać przed moją niedolą ucieczki!... Wróć mi nadzieję, księżniczko, lub umrę u twoich nóg!
Nie poprzestał na tych wyrazach. Powiedział jej wszystko, czem najdotkliwszy z bólów natchnąć