do nich z pełnemi kieszeniami, aby się zgrywać, i przerywała grę dopiero kiedy kieszenie były puste. Tak jest, kieszenie. Porzuciła bowiem oddawna zgrabne kobiece portmonetki z wężowej skóry, pularesiki z ruskiego juchtu, czerpiąc obecnie pieniądze pełną dłonią z kieszeni u sukni. Sprawiało jej to straszliwą rozkosz dotykać i pobrzękiwać w fałdach sukni złotem, które było ucieleśnioną nadzieją rewanżu. Pół miliona — najpiękniejsza część majątku męża — rozeszło się w ciągu lat dwu.
— Sprzedaj nasz pałac.
Sprzedał go, coraz bardziej strwożony. Nakoniec baronowa, doprowadzona do szału furyą swej namiętności, jak pożar burzy podmuchem, przestała nawet dbać o pretekst w celu aranżowania u siebie gry: bez obiadów, bez balów, zasiadano od razu do kart. Skoro tylko dziesięć osób było w salonie, dysponowała:
— Wnieść stoliki.
Jedyną jej myślą obecnie było: odegrać się.
Nazywano ją już od dawna baronową „de Trèfle.“ Flirt? stroje? — wszystko to poszło w zapomnienie. Zauważono, że brzydnie, kiedy nieumalowana, zaczęła się pokazywać w pierwszej lepszej sukni. Ta rozkoszna laleczka była po prawdzie zawsze brzydką — nie ukrywała już tylko tego obecnie. Ach! przestała się zupełnie troszczyć o krawca i fryzyerkę. „Banco“ — mieszka, co
Strona:Catulle Mendes - Nowelle.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.