Strona:Cecylia Niewiadomska - Bez przewodnika.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

nieśmiałym głosem, ale widząc, że brat wygląda przez okno wagonu, nie dokończył nawet zdania.
Po chwili Janek usiadł znów na ławce, spojrzał na brata niezwykle łagodnie, jak gdyby pragnął zatrzeć poprzednie wrażenie, i zapytał dość miękko.
— Głodny jesteś?
— Pić mi się chce — odparł Tadzio — ale zaczekam do Chabówki.
— Do Chabówki! Dobry sobie! Jakbyś nie wiedział o tem, że do Chabówki jeszcze z półtorej godziny. Ale tybyś się wyrzekł jedzenia i picia, byle nie mieć kłopotu. Powiadam ci, Tadek, co ty na świecie zrobisz? Dobrze, póki jesteśmy razem, i wiesz, że za ciebie myślą brat, ojciec, siostra, no, ale jesteś mężczyzną, masz być w przyszłości opiekunem swojej rodziny i co ty poczniesz wtedy?
Tadek zarumienił się znowu po same włosy i spoglądał na brata łagodnym, proszącym wzrokiem, ale na odpowiedź się nie zdobył. Janek ruszył też ramionami i sięgnął po koszyczek, umieszczony na półce.
— Co to? — rzekł, wydobywając z niego dość dużą butelkę.
— To woda z czerwonem winem — cicho odpowiedział uczeń.
— Czemuż się nie napijesz?
— E, nie... tam już niewiele... ty możesz mieć pragnienie...
— Co? — zawołał Janek z oburzeniem — będziesz się męczył pragnieniem i kwasił tę trochę wody do samego Zakopanego, bo — ja mogę jej