Strona:Cecylja Niewiadomska-Królowa Jadwiga.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Wilhelm w Krakowie. Królowa wie o tem. Jakże mocno musi uderzać jej serce. Czyż jej nie dziwno, że jak niewolnica nie ma prawa widzieć się ze swym małżonkiem? nie ma prawa przyjąć go we własnym domu? — Czemże jest dla niej ten zamek królewski?
Gniewosz biega i pośredniczy: przynosi powitanie, odnosi wzajemne, na Wawelu wielbi Wilhelma, wobec niego bije czołem przed Jadwigą, jest gorliwym posłem, doradcą. Młodzi widzieć się muszą, to rzecz oczywista, ale gdzie? Nie na zamku, bo na to zwyczaj nie pozwala. Wilhelm mąż Jadwigi — to przyszły król polski; król nie proszony i bez powitania na Wawel wejść nie może.
I królowa Jadwiga nie może odwiedzić Wilhelma w jego przygodnej gospodzie, w domu pana z Dalewic, — to nie królewski obyczaj. Córka Ludwika o swej godności pamięta.
Więc Gniewosz szuka, radzi. Musi znaleźć miejsce, gdzie będą mogli spotkać się jawnie, przy ludziach, jak zaproszeni na zabawę goście. Takie miejsce znajduje po tygodniu: to gościnny, uprzejmy zakon Franciszkanów urządza dla swej królowej przyjęcie.
Był to ówczesny zwyczaj. Klasztory powszechnie słynęły z gościnności, z urządzania przyjemnych zabaw. Z tego skorzystał Gniewosz, aby zaskarbić sobie łaskę pani.
W oznaczonym dniu i godzinie z dworca pana z Dalewic i z królewskiego zamku wychodzą liczne i strojne orszaki i z muzyką zmierzają ku ulicy Grodzkiej, gdzie klasztor Franciszkanów się znajduje. Wilhelma otaczają panowie węgierscy, rakuscy i polscy, którzy za przykładem Gniewosza przy tej wschodzącej gwieździe szukają karjery. Jadwidze towarzyszy dwór niewieści.
Opat wita królowę w progu chlebem, solą, w refektarzu stół zastawiony, podają wino, cukry i przysmaki.