nie zajdzie przeszkoda, Wilhelm będzie jej mężem, królem polskim, — plany panów udaremnione. Trudno jednak używać szczęścia ze spokojem, gdy je otacza groźba i niebezpieczeństwo. Królowa je przeczuwa, — królowa się lęka.
Lęka się słusznie. Jeszcze zmrok nie zapadł, gdy na dziedzińcu tętent i okrzyki, gwar, chrzęst mieczów — panowie!
Tak jest, panowie. Zawiadomieni o tem, co się stało, w przeciągu paru godzin stanęli w Krakowie, aby ująć Wilhelma na Wawelu.
Co z nim uczynią? Tego Jadwiga nie wie, lecz nie dopuści, aby dostał się w ich ręce. Dumna, mężna królowa drży o życie ukochanego. Czyż nie słyszała nieraz, w jaki sposób usuwa się niepożądanych od tronu? — Nie, nie! W tej chwili chodzi o życie Wilhelma.
Straszną musiała wydać się Jadwidze groźna postawa panów, jeśli dla ocalenia Wilhelma zdecydowała się spuścić go w koszu przez okno, het, za mury, skąd już własne nogi unieść go miały dalej.
Niebardzo bohaterska to przygoda, lecz królowa w tej chwili czuje tylko ogromny żal do panów, gorycz krzywdy. Wilhelm uciekać musiał — dla ocalenia życia (tak sobie wyobraża), lecz nie znaczy to wcale, że go się wyrzekła. O! to nie jest jeszcze zwycięstwo Jagiełły.
Niewolnicę z niej uczynili: straże u bram Wawelu, królowa strzeżona jak więzień! Tem lepiej: więzień ma prawo ucieczki, dziś czy jutro.
Wilhelm w Krakowie ukrywać się musi, ale pan Gniewosz stale pośredniczy. Przez niego odbiera poselstwo królowej, że ma czekać: ona do niego przyjdzie.
Co dalej? — niewiadomo. Może wrócą na Węgry lub do Rakuz? — może schronią się pod opiekę przeciwników Jagiełły, Wielkopolan? — może sami jeszcze nie wiedzą, gdzie
Strona:Cecylja Niewiadomska-Królowa Jadwiga.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.