Opowiadano o cudownych uzdrowieniach, jakie miały, miejsce przy jej zwłokach, — nazywano Jadwigę jednogłośnie świętą i spodziewano się kanonizacji.
Lata mijały, — czas uciszył żale, — o kanonizacji jakoś zapomniano, — lecz wspomnienie Jadwigi jasne i anielskie trwa przez wieki. I nietylko nie traci blasku, lecz występuje coraz promieniściej w chwale szlachetnych czynów i świętego życia. Bo aureola jej cnoty i zasług wywalczona bolesną modlitwą w Ogrójcu i najtrudniejszem na świecie zwycięstwem — nad własnem sercem i wolą, nad sobą.
W tej walce dziecko piękne i radosne, bogato uposażone darami umysłu i serca, żądne miłości i ziemskiego szczęścia, — przeistacza się nagle w istotę mężną, która mężnie depcze, co ziemskie i własne, i staje pod sztandarem ideału, by jak pokorna służebnica Pańska stać się Aniołem Stróżem swojej ziemi. Droga jej życia, stroma i skalista, krwawi jej stopy, ale wiedzie w górę, i podnosi ludzkiego ducha ku wyżynom, gdzie jaśnieje jej cnota nieśmiertelna.
Szczęśliwy naród, który ma taką patronkę z krwi królów swoich, i w czystości serca cześć jej oddawać może. Bo ta, która umiłowała go za życia, nie straciła w wieczności swojej królewskiej purpury, lecz podnosząc ku sobie serca i dusze ludu, jak blask słońca podnosi kielichy ziemskich kwiatów, — wiedzie go świętą drogą przeznaczenia, jak król duch nieśmiertelny i wieczyście z nami zjednoczony.