Strona:Celina Gładkowska - Nie miała baba kłopotu.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

— a silna, jak parobek. Oczy miała piwne, małe, błyszczące, brwi czarne, krzeczaste, czoło niskie, usta ogromne, twarz bladą, żółtawą, piegami zasianą, a tak dziobatą, jakby dyabeł na niej próbował groch młócić. Podobno niegdyś była to wcale ładna dziewucha, ale w trzynastym roku ospa tak ją oszpeciła, że w całej wsi nie nazywano ją inaczej, jak tylko “dzibatą Magdą”.
Chłopcy też nie garnęli się do niej. Gdy poszła do karczmy na muzykę, żaden parobek jej nie brał do tańca. Choć z początku zapraszała niejednego na kieliszek wódki albo kufelek piwa, to jednak nie skutkowało. Śmieli się urwisy z tej wielkiej, dziobatej dziewki, której tak tańczyć się chciało, że aż była gotowa za to płacić, — ale jej do tańca nie brali. Ledwo czasami taki, co na niego wszystkie inne krzywo patrzały, posunął się do niej; ale znów Magdzie wstyd było takiego niezdary, — wolała siedzieć w kącie i patrzeć zazdrośnie, jak o inne dziewczęta dobijali się chłopcy jeden przez drugiego. Do niej żaden nie zbliżał się nigdy. Bo Magda nie dosyć, że brzydka, że była córką biednej wyrobnicy, ale jeszcze wszyscy wiedzieli, że zła jak osa. i każdemu się dała we znaki... Nie miała też szczęścia do nikogo, — oj! że nie miała, to nie! wszyscy ja-